O konferencji, która przyszła w najtrudniejszym możliwym momencie
Są w życiu zawodowym wydarzenia, do których przygotowujesz się miesiącami. Myślisz o nich pod prysznicem, układasz myśli w kolejce do kasy, dopracowujesz slajdy w najdziwniejszych godzinach dnia.
Ale są też takie wystąpienia, które przychodzą w momencie, kiedy głowa wcale nie chce współpracować.I kiedy trzeba zdecydować:
„Zostaję w domu czy jednak idę?”
Mój udział w IIBA Summit Poland 2025 należał do tej drugiej kategorii.
Przyszedł tuż po najtrudniejszym czasie w moim życiu.
Po stracie, która zabrała mi odwagę, uwagę, energię, koncentrację i wewnętrzną gotowość do pokazania się światu. Przechodziłam ten czas niepewna, rozbita, pełna obaw, czy w ogóle dam radę postawić zdanie obok zdania.
I mimo że byłam bliska rezygnacji, powiedziałam sobie jedno:
„Idziesz. Wystąpisz tak, jak możesz. Nie idealnie, ale autentycznie.”
Nie jestem może w pełni zadowolona ze swojego wystąpienia, chwilami gubiłam wątek, potrzebowałam oddechu, nie mogłam znaleźć słów, potwarzałam się, czułam, że myśli chcą biec szybciej niż jestem w stanie je ująć.
Ale wiem coś ważniejszego:
clue zostało przekazane.
Opowiedziałam dokładnie to, co miałam opowiedzieć.
O idei, która jest moim zawodowym kompasem i którą chciałam się podzielić z uczestnikami konferencji.
From core to curiosity – filozofia, która trzyma mnie przy tej pracy
Gdybym miała w jednym zdaniu opisać, czym dla mnie jest analiza, brzmiałoby ono tak:
Fundamenty na pierwszym miejscu, Ciekawość na drugim.
From core to curiosity.
To podejście towarzyszy mi od lat i przenika absolutnie wszystko, co robię:
- moje warsztaty,
- konsultacje 1×1,
- newslettery,
- prelekcje,
- pracę projektową,
- i codzienne podejście do rozwiązywania problemów.
Core to te fundamenty, na których buduje się wszystko pozostałe.Bez nich każda, nawet najlepsza technika, będzie jak odkrywanie koła na nowo. Wierzę, że fundamenty to nie moda.To nie trend.To nie „ładny zestaw narzędzi”.
To jest źródło: świadomość celu, umiejętność rozwiązywania problemów, , analiza nawet najbardziej skomplikowanych tematów, struktury danych, procesy, logika i konsekwencje naszych działań.
Curiosity to moja druga noga- ta, która pozwala rozejrzeć się, co się dzieje poza moją bańką. Sięgać po techniki z innych światów. Podglądać, jak pracują product designerzy, negocjatorzy, stratedzy, architekci logistycy etc.To ta część pracy, która pozwala spojrzeć na projekt szerzej, inaczej, odważniej.
Na konferencji chciałam pokazać, że to połączenie fundamentów i ciekawości jest tym, co dziś najbardziej wyróżnia analityka na rynku. Bo w świecie, gdzie zmienia się niemal wszystko, codziennie, jedno pozostaje stałe:
Warto wracać do podstaw – po to, żeby móc do nich referować.
Cztery obszary wiedzy – macierz, bez której trudno zrobić kolejny krok
Centralną częścią mojego wystąpienia była macierz, którą uwielbiam:
- Nie wiem, że nie wiem
- Wiem, że nie wiem
- Wiem, że wiem
- Nie wiem, że wiem
1. Nie wiem, że nie wiem, słodka ignorancja
To miejsce, którego bardzo nie lubię – ale wiem, że istnieje. I wiem, że zdarza się nawet najlepszym.
To moment, w którym:
- przestajemy się uczyć,
- działamy wyłącznie na intuicji (ale tej źle rozumianej),
- zakładamy, że „tak zawsze działało, więc zawsze będzie działać”,
- wchodzimy w projekty bez pytań,
- wybieramy wygodę zamiast rozwoju.
I paradoksalnie ten obszar (Nie wiem, że nie wiem) dotyka często osób z dużym doświadczeniem.
Bo lata pracy łatwo pomylić z latami zdobywanej ekspertyzy. Łatwo jest zacząć kolekcjonować kolejne dekady w firmie a gorzej jest pamiętać o ciągłym rozwoju. To była część wystąpienia, którą szczególnie chciałam podkreślić. Bo nic tak nie blokuje wzrostu kompetencji analityka, jak przekonanie, że już wszystko widział i nic nowego go nie zaskoczy.
2. Wiem, że nie wiem, najbardziej rozwojowy moment
To jest punkt, w którym zaczyna się cały sens naszej pracy. To tutaj rodzi się ciekawość, chęć drążenia, pytania, które z pozoru są proste, ale otwierają największe możliwości. Tu zaczyna się „curiosity”. Roboczo nazwałam ten obszar Bitter Coffe, bo to taka kawka, niezbyt smaczna, ale bardzo stawiająca na nogi 🙂
3. Wiem, że wiem, stabilna podstawa, na której można pewnie budować nowe
To miejsce, w którym zaczynają działać fundamenty. Masz już podstawy analizy, rozumiesz procesy, widzisz zależności, potrafisz zaplanować warsztaty, dekomponować złożone problemy. I to jest wspaniałe, o ile nie zatrzymasz się tylko w tym miejscu.
4. Nie wiem, że wiem, obszar naturszczykostwa
Czyli to, co pokazywałam w swoim przykładzie: kiedy głowa jest zmęczona, pełna osobistych emocji i trudnych wydarzeń. kiedy koncentracja siada, kiedy naprawdę trudno zebrać się do pracy…a mimo to robisz rzeczy dobrze, albo chociaż przyzwoicie 😉
Bo masz w sobie zakumulowane lata praktyki, doświadczeń, projektów, modeli i technik, które wchodzą „same z siebie”.
To był dla mnie ważny fragment, bo chciałam nim pokazać, że nawet jeśli wystąpienie nie było perfekcyjne, to oparło się na wiedzy, którą mam naprawdę głęboko w sobie.

Storytelling, czyli jak opowiadać o analizie bez baśni i rycerzy
Kolejną częścią wystąpienia był storytelling, ale nie ten cukrowany, znany z opowieści o księżniczkach i magicznych smokach.
Chodziło o storytelling użytkowy:
- jak opowiadać procesy,
- jak tłumaczyć świat z wykorzystaniem najprostszych historii czyli przykładów
- jak prowadzić refinementy, żeby nie gubić szerszego obrazka, ale jednocześnie wydevelopować to co przyniesie realną wartość.
- jak zacząć opowiadać o tematach w sposób zjadliwy
To była część, w której czułam największy rezonans z publicznością, bo każdy analityk zna momenty, kiedy trzeba odsunąć się od detali, żeby zobaczyć, o co naprawdę chodzi. Storytelling to narzędzie, które nie jest miękkie. Jest skuteczne. Bardzo pragmatyczne. I niezwykle potrzebne w naszej pracy.
Dlaczego jestem z tego wystąpienia naprawdę dumna
Nie dlatego, że było perfekcyjne. Nie dlatego, że wszystko poszło gładko.Nie dlatego, że powiedziałam każde słowo dokładnie tak, jak je planowałam.
Jestem dumna, bo:
- poszłam tam, mimo że było to dla mnie bardzo trudne,
- opowiedziałam o idei, która jest moim zawodowym DNA,
- pokazałam, jak z fundamentów rodzi się ciekawość,
- przypomniałam sobie, że moja wiedza naprawdę jest we mnie, nawet wtedy, gdy emocjonalnie jestem w innym miejscu,
- wyszłam z sali z poczuciem, że choć nie było idealnie — było prawdziwie.
I czasem właśnie takie wystąpienia pamięta się najbardziej. Bo nie stają się demonstracją perfekcji. Tylko dowodem na to, że fundamenty, które mamy w sobie, naprawdę nas niosą.